wtorek, 11 grudnia 2012

Moje mikołajki

Dziś będę się chwalić nieprzyzwoicie;)) Okres około mikołajkowy przyniósł mi kilka bardzo miłych niespodzianek;) Zaraz Wam wszystkie pokażę, od tych najświeższych zaczynając, czyli:
- po pierwsze: dziś odebrałam z poczty przesyłkę od Marzeny (MGallery) i z powodu jej zawartości koniecznie musiałam popełnić dzisiejszy post;) Zresztą jak same zobaczycie, co dostałam, to przyznacie mi rację, że nie można takich skarbów chować tylko dla siebie;) Kiedyś pisałam, że stałam się szczęśliwą posiadaczką wisiora z ametrynem autorstwa Marzeny, a jakiś czas temu zamówiłam do niego kolczyki. Zamówienie było komercyjne, ale Marzena postanowiła zostać Świętym Mikołajem i takie cuda stały się prezentem dla mnie.



Pięknie zapakowane, przewiązane świąteczną wstążeczką, cudne wkrętki stały się moją własnością;)) Marzenko - bardzo Ci dziękuję, kolczyki już mam w uszach i sprawia mi to wielką przyjemność. Jak ja Ci się odwdzięczę?? Pewnie będę musiała coś uknuć, bo jak Cię znam, słowa na ten temat nie powiesz;)

- po drugie - wczoraj na blogu Beads Perls ukazał się mini-wywiad ze mną. Jeśli ktoś ma ochotę - zapraszam do przeczytania klik!


Przyznaję, że bardzo to miłe doświadczenie;)) Na Beads Perles jest w ogóle dużo wywiadów z osobami, które wytwarzają biżuterię, najczęściej z koralików, ale nie tylko. Tak więc możecie być spokojne, woda sodowa bardzo mi nie uderzy z powodu mojego 'sukcesu medialnego';), bo prezentowane tam są na prawdę zdolne osoby. Warto zajrzeć.

- po trzecie - jakiś czas temu dostałam niespodziewaną przesyłkę od Jomo, która bardzo wspiera mnie w decu-początkach. Po otwarciu, z paczuszki wysypały się śliczne serwetki i smakowitości herbaciano-słodyczowe:


Świetna sprawa, takie niespodziewane niespodzianki;) Asiu - bardzo dziękuję i przepraszam, że tak późno się chwalę wspaniałościami od Ciebie. Muszę przyznać, że serwetkami się zbyt długo nie cieszyłam, bo przyszły dzieci i je zwyczajnie rozszabrowały - na pudełeczka, chusteczniki, segregatory.... koniecznie właśnie takie muszą mieć;) I co było robić, drewienka już się po woli dekorują.

- i po czwarte - tu już zaległości czasowe mam gigantyczne - dostałam wyróżnienie, a właściwie dwa od Mady z Kolorowych szkiełek


Mada - bardzo Ci dziękuję, bardzo to miła niespodzianka, szczególnie patrząc na treść wyróżnień;) Najchętniej obdarowałabym tym wyróżnieniem z powrotem Madę, bo tworzy przepiękne rzeczy z filcu i szkła, ale chyba tak to nie działa;) Wyróżnienie wymaga spełnienia kilku warunków, tj.
1. Podziękuj za przyznane wyróżnienie
2. Zamieść u siebie link do bloga osoby, która Cię wyróżniła
3. Zamieść u siebie na blogu logo otrzymanego wyróżnienia
4. Przekaż wyróżnienie 5 blogerkom
5. Zamieść linki do tych blogów
6. Powiadom o tym nominowane osoby
7. Można nominować tylko osoby, które mają mniej niż 200 obserwatorów
Pierwsze 3 punkty spełniłam, ale od czwartego mam kłopot, ten co zawsze, czyli jak wyłuskać spośród tylu świetnych blogów tylko pięć? Ja tego nie wiem, więc jak poprzednio - wyróżniam wszystkie dziewczyny, których blogi spełniają pkt. 7 - częstujcie się;)

Ależ sobie posłodziłam, mam nadzieję, że nikogo nie zemdliło;) i jednak będziecie do mnie zaglądać, pomimo, że moje wizyty u Was są takie bardziej incognito, na ogół bez pozostawiania śladów, bo strasznie dużo czasu zajmuje mi wystukanie paru słów komentarza. Oby do Nowego Roku, wtedy (chyba) świat wróci do swojej normalnej prędkości i będzie więcej czasu na wszystko;)
Pozdrawiam

czwartek, 6 grudnia 2012

Odkurzam...

... bloga, oczywiście, bo całkiem grubą warstwą go już przysypało;) I pewnie przed Świętami lepiej nie będzie. Oby do Nowego Roku;)

Zauroczyły mnie kolczyki, które pokazała u siebie Cristina Hernandez i koniecznie musiałam też takie mieć;) Bazę stanowią SuperDuo, którą otaczają perełki Swarovskiego omotane koralikami TOHO.
Moja wersja kolczyków jest bardzo podobna do oryginału, jednakże inaczej są wykończone, z tej prostej przyczyny, że nie chciało mi wyjść tak samo;)))
Mam nadzieję, że Wam też się spodobają. No to raz, dwa, trzy:

Wersja hematytowo-lawendowa:



Wersja granatowa:



A w drodze są jeszcze dwie kolejne: złoto-brązowa:


i złoto z lekką śliwką:


Zdjęcia robiłam przed chwilą, na kolanie właściwie. Światła właściwie nie ma, ostrości nie ma, koloru nie ma (dobrze, że chociaż Photoshop jest) i w związku z tym piszę oficjalny list do Mikołaja: proszę, proszę o namiot bezcieniowy. I odpowiednie żarówki, statywy też, choć ewentualnie mogę zawrzeć spółkę z moimi dziećmi - mają fajne lampki biurkowe;) Mikołaju, da się??

Pozdrawiam ciepło i lecę się czymś rozgrzać, bo niemiłosiernie dziś zmarzłam;)

czwartek, 15 listopada 2012

Odrobina słońca;)

Uff, jesteśmy w domu!
Dziewczyny - BARDZO WAM DZIĘKUJĘ za życzenia i trzymanie kciuków;)) Najwyraźniej pomogło;) I oby to wyczerpało limit naszych pobytów w szpitalu w tym sezonie. I następnych też;)

Przymusowe zamknięcie w czterech ścianach i chmury za oknem spowodowały, że strasznie zatęskniło mi się za słońcem i ciepełkiem;) W związku z tym dziś w roli głównej wystąpi bransoleta w bursztynowej tonacji wypleciona w ciepłych promieniach słońca (wręcz szukałam cienia, żeby mnie nie podpiekało za mocno;) ) 


Dawno temu kupiłam TOHO Cube 1,5x1,5 mm w, wydawało mi się;), fajnym kolorze. Okazał się jednak mniej fajny, więc swoje odczekał, w między czasie zwiększyła się oferta kosteczek, więc dokupiłam jeszcze kilak kolorów i w końcu je spożytkowałam;)


Żadne standardowe zapięcie mi nie pasowało, więc uplotłam sobie je sama z kryształka Swarovskiego Rivoli Topaz i 'uszka' z koralików.


Tak mi się spodobał guzik z rivoli, że wyplotłam też w identyczny sposób kolczyki do kompletu. Bigli jeszcze nie wyplatam;) więc skorzystałam z eleganckich srebrnych bigli angielskich w wersji złoconej.


Sfotografowanie tej bransoletki to też nie była prosta sprawa, bo bardzo mieni się kolorami - raz jest jasna i połyskliwa, raz ciemna. Każda wersja kolorystyczna jest prawdziwa. A dziś, bez słońca wygląda tak:


I jeszcze jedno zdjęcie, wiem, co za dużo to nie zdrowo, ale nie mogłam się powstrzymać;) - bransoleta potrafi skrzyć się niesamowicie - wszystko zależy od światła.


To koniec wreszcie tego bursztynu, dziękuję wytrwałym;)

W poprzednim poście pisałam o wyzwaniu u Asi - gdyby ktoś chciał wziąć udział w głosowaniu na Coś nowego, to wystarczy kliknąć w banerek na moim pasku bocznym (ten drugi). Głosowanie trwa do 18 listopada, można głosować na 3 prace. Zapraszam;)

środa, 7 listopada 2012

Coś nowego

Bardzo podobało mi się wyzwanie śmieciowe na blogu Asia majstruje, ale nie mogłam w nim wziąć udziału. Asia ogłosiła kolejne wyzwanie Coś nowego i w tym koniecznie chciałam wziąć udział. Wydawało mi się, że moim problemem będzie głównie to, na co się zdecydować, żeby zgłosić do wyzwania, a tu znienacka problemem okazał się brak aparatu, którym zawsze robię zdjęcia i w ogóle możliwość wzięcia udziału w wyzwaniu, bo nie ma mnie w domu;( Znalazłam aparat zastępczy, zrobiłam zdjęcia, ale są tak dramatycznie złe, że nie było z czego wybierać;( Jedyny powód ich publikacji, to wielka chęć dotrzymania terminu w wyzwaniu. Potem, jak już będę miała z powrotem normalny aparat zdjęcia zmienię, żeby się nie kompromitować dłużej;) Edit: Zdjęcia zmieniłam, trochę lepsze są;)
Drugi powód dlaczego jednak takie fatalne zdjęcia puszczam jest taki, że właśnie wpadłam na parę godzin do domu i za chwilę z powrotem wracam do szpitala, gdzie nie mam dostępu do sieci;( A w szpitalu sezon jesienno-zimowy rozpoczyna moje dziecko;( Trzymajcie kciuki, żebyśmy szybko wyleczyły płucka i nie złapały nic nowego, choć zagrożenie jest duże.
No to ta nowość:


Nowość, bo nigdy nie robiłam takich wachlarzy, nie mocowałam moich plecionek na długich łańcuszkach i taki zestaw kolorystyczny to też ciężko u mnie spotkać było. Więc zgłaszam te kolczyki na wyzwanie Coś nowego. Mam nadzieję, że nie zostanę pogoniona za jakość zdjęć.


Widać, że to prototyp, niedoróbki, aż biją w oczy;( Koraliki zostały oplecione wokół kuleczek agatu (to też historia, ale już nie mam czasu pisać), wachlarzyki wiszą na srebrnych łańcuszkach i biglach. Następne wersje powstaną, ale już bez takich błędów. Za to pewnie z innymi....
No to zmykam do szpitala, trzymajcie kciuki, za nasz szybki powrót do domu.

Edit, 14 listopada:
JESTEŚMY W DOMU!!!

Jeśli macie ochotę wziąć udział w głosowaniu na Coś nowego, to wystarczy kliknąć w banerek na pasku bocznym. Głosowanie trwa do 18 listopada, można głosować na 3 prace. Zapraszam;)

sobota, 27 października 2012

Zima

U Was też jest biało za oknem? W tym roku zima zaskoczyła nie tylko drogowców, mnie też;) Z drugiej strony pamiętam z dzieciństwa, że 1 listopada był śnieg i przez długie lata dziwiło mnie raczej to, że we Wszystkich Świętych śniegu nie ma;)
To żeby być w zgodzie z tym, co za oknem pokażę Wam śnieżne kolczyki, a konkretnie z obsydianem śnieżnym. To trochę zbieg okoliczności, bo niespodziewanie przez ostatnie dwa tygodnie nie miałam dostępu do internetu i gdyby nie ta przypadłość, to kolczyki pokazałabym już wcześniej.


Kaboszony obsydianu są wypolerowane na gładko, błyszczą jak lustro i nie umiałam sobie z tym poradzić, żeby nie odbijały światła.


Kamienie oplecione są białymi perełkami Swarovskiego oraz koralikami TOHO i Miyuki w odcieniach szarości, błyszczącymi i matowymi.


Na zdjęciach kolczyki nie wyglądają imponująco i właściwie jak je zrobiłam, to nie byłam szczególnie zadowolona z efektu, ale gdy je przymierzyłam - okazały się świetne. Biel perełek delikatnie je rozświetla a w uchu wyglądają klasycznie elegancko. Powstaną pewnie kolejne, bo mi się spodobały, choć bezpieczne zamknięcie tych gładkich i stale wyślizgujących się kaboszonów w koszulkę z koralików trochę nerwów mnie kosztowało;)

Bardzo Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem odnośnie radzenia sobie z prawami autorskimi i inspiracjami. W dalszym ciągu mam pewne wątpliwości, ale dobrze jest znać Wasze zdanie w tej sprawie;)

Na zakończenie opiszę Wam jeszcze historyjkę z dzisiejszego poranka, bo mam wrażenie, że nie nadążam za 'tryndami'. Otóż zadzwoniła Pani z mojej sieci telefonicznej i zanim zdążyłam jej odpowiedzieć 'dzień dobry', zaczęła roztaczać przed mną różowe wizje: że jestem ich stałą, wieloletnią klientką i z tego powodu, niejako w nagrodę, mają dla mnie super ofertę: niższy abonament, więcej w pakiecie i dobry telefon za bezcen. Niedługo kończy mi się umowa, od jakiegoś czasu mam uszkodzony wyświetlacz (bardzo lubię mój telefon, więc nie mogę się zebrać do wymiany na inny), więc wszystko mi pasuje, ale nauczona doświadczeniem poprzednich super ofert czekam na ten 'kruczek'. Dziewczyna, która dzwoniła była naprawdę elokwentna i dopiero na zakończenie zorientowałam się, w czym rzecz, gdy już musiała w prost powiedzieć, że to chodzi o drugi numer. Podsumowując: mój operator tak sobie ceni mnie jako wieloletnią klientkę, że z radością proponuje mi kolejny numer i możliwość płacenia dwóch abonamentów (w sumie wyższych) zamiast jednego! Po zakończeniu tego typu rozmowy (poprzedni telemarketerzy nie byli tak dobrzy w tym fachu i szybko zdradzali w czym rzecz) zawsze mam wrażenie, że ktoś próbuje wystrychnąć mnie na dudka, żeby nie powiedzieć tego dosadniej. I generalnie efekt jest odwrotny do zamierzonego, bo jestem co raz bardziej skłonna zmienić operatora. Niech mi ktoś powie, dlaczego ta 'super oferta' nie może dotyczyć tego numeru, który już mam? Bez większych oporów zgodziłabym się na pewną podwyżkę mojego obecnego abonamentu i nawet poniesienie części kosztów zakupu nowego telefonu w zamian za lepszy pakiet w abonamencie ale nie dwa numery i dwa telefony. Po co mi one? Miła Pani telemarketerka powiedziała, że przecież zawsze mogę sprawdzić, który abonament już wyczerpałam i korzystać z tego drugiego. Pewnie mogę, ale po co mi dodatkowe zajęcie? Czy Wy korzystacie z takich ofert? Może to jednak ja jestem opóźniona w rozwoju cywilizacyjnym a taka oferta jest sensowna?

Pozdrawiam z białego Mazowsza;) Jingle bells, jingle bells...

piątek, 12 października 2012

Jesień

Jesień, czyli oprócz różnych nieprzyjemnych przypadłości pogodowych, liście spadające z drzew. Spadł też taki jeden i u mnie;)


W przypływie szaleństwa kupiłam koraliki SuperDuo w dziwnym kolorze: typ Picasso szary z brązowo-czerwonym. Zakupy koralikowe robię przez internet, bo niestety, nie wykryłam jeszcze w sensownej odległości od domu takiego sklepu stacjonarnego i mam całkiem sporą kolekcję koralików, co do których teraz mocno zastanawiam się w jakim celu je kupiłam. Też tak macie? W każdym razie, gdy koraliki do mnie dotarły już nie byłam taka nimi zachwycona;) Planowałam zrobić naszyjnik, ale kolory SD całkowicie te plany przekreśliły.


Jakimś trafem wędrując z bloga na blog wypatrzyłam wisior z SD, a autorka upubliczniła schemat wyjściowego motywu. Nie lubię czytać z ekranu, więc wzór sobie wydrukowałam. I tu mam problem, bo nie widzę na schemacie autora. Dziewczyny koralikujące, jeśli któraś ma namiary na autorkę to poproszę, żeby uzupełnić informacje. Schemat opracowałam sobie po swojemu, drobne detale zmieniłam. 
Ostatecznie wisior powstał z SD w oryginalnej (żeby nie powiedzieć dziwnej) kolorystyce w połączeniu z równie oryginalnymi miyukami w kolorze garnet i dodatkiem krwistoczerwonych TOHO. Efekt końcowy, o dziwo, mi się podoba, wisior w realu wygląda ciekawiej niż na zdjęciach, fajnie ożywiają go te krwiste koraliki;)
Od dłuższego czasu gnębi mnie sprawa praw autorskich do prac wykonywanych w beadingu, a teraz naszło mnie na zwierzenia przy okazji postów, które pojawiły się na innych blogach. Po sieci krąży mnóstwo tutoriali opisujących zarówno podstawowe ściegi, jak i całe plecionkowe wyroby. Schematy zapętlają się, pojawiają się w różnych miejscach i opracowaniach i często gdzieś po drodze gubią się oryginalni autorzy pomysłu, bo wiele osób robi to samo.  Projekty, które uważałam za autorskie, oryginalne, raptem znajduję w sieci dawno opracowane i na pewno nie przez osobę, którą uważałam za autorkę. Chętnie korzystam z gotowych tutków, bo sama jeszcze za mało umiem, żeby wymyślać skomplikowane prace w innych ściegach niż pejotem lub cegiełkami, a z drugiej strony widziałam już kilka razy w sieci zrealizowane pomysły, jakby żywcem wyjęte z mojej głowy. Czy bransoletka zrobiona pejotem według samodzielnie opracowanego schematu (wzór i kolory) to własny pomysł, czy naśladownictwo i kogo podać jako autora? Czasopismo, które publikuje schematy podstawowych ściegów, czy może autora bloga, gdzie widziałam takie prace zrobione w czasie, gdy ja nawet nie wiedziałam, że coś takiego jak beading istnieje, czyli raptem ze dwa lata temu? Nie wiem, czy udało mi się wyjaśnić, co mam na myśli, w każdym razie nie mogę sobie wyrobić jasnego poglądu na kwestię do którego momentu korzystam z pracy innych a od którego momentu jest to moja własna twórczość. Macie może jakiś dobry pomysł na rozwiązanie takich dylematów?

Tymczasem pozdrawiam i życzę miłego weekendu;)

sobota, 6 października 2012

Szczęście;)

...  moje szczęście, które znalazło się u floressy. A wygląda tak:



Nie, nic mi nie zaszkodziło;)) Chodzi o to, że jakiś czas temu na blogu radosna twórczość floressy było candy, w którym, jak zazwyczaj, nie wygrałam i w związku z tym strasznie narzekałam, że gdzieś mi szczęście zwiało. Na co floressy wspaniałomyślnie zaproponowała jakiś drobiazg na pocieszenie, w ramach odnajdywania zaguby;) Propozycję przyjęłam, jak się domyślacie, z ogromną radością i czekałam na niespodziankę. Tydzień temu dostałam powyższe kolczyki. Jak na mój gust to są dorodne okazy a nie drobiazgi;) Miałam zamiar używać ich jako talizmanu na szczęście;) do załatwiania trudnych spraw, ale są tak eleganckie, że raczej nie widzę ich w towarzystwie dżinsów i zwykłej bluzki. Ale znalazłam rozwiązanie - zawsze mogę je zabrać w pudełeczku w podręcznej torbie;)) Floressy, bardzo Ci dziękuję i naprawdę, jak dla mnie, kolczyki wyglądają okazale;) Kto jeszcze nie był u floressy koniecznie musi zajrzeć!

Pokażę Wam jeszcze efekty mojego kolejnego spotkania z Martą z Deco-Pasji. Tym razem tematem było zdobienie konewki. To znaczy ja robiłam konewkę, a moja córa jeszcze jedną szkatułkę, bo konewka to jednak zbyt duża praca jak dla niej, a poza tym, tym razem miałyśmy przyjemność gościć u Marty w domu, więc moje dziewczynki były pochłonięte zabawą z jej synem. Powstały takie prace:


Prace pod okiem Marty powstają jakbyśmy zajmowały się decu od zawsze. Wydaje się to takie łatwe i proste, gdy cały czas nad wszystkim czuwa świetna instruktorka i w każdej chwili służy swoją pomocą. Polecam kursy u Marty - fachowe i w miłej atmosferze;)
Szkatułka mojego dziecięcia oczywiście z ptasim motywem;) Chusteczka była wprasowywana, więc przy tej czynności niezbędna była pomoc dorosłej osoby, czyli Marty, ale moja pociecha, w przerwach zabawy, chętnie wykonywała pozostałe elementy zdobienia, nawet próbowała lakierowania. Oto efekt końcowy:


Moja konewka ma motyw kwiatowy, bo przeznaczyłam jej miejsce w towarzystwie irysów, którymi też za jakiś czas się pochwalę;) Tak prezentuje się w tulipanowej szacie:

Strasznie się namęczyłam, żeby ułożyć motyw, tak, żeby się jako tako wpisywał w kształt konewki, ale ostatecznie chyba nie wyszło źle.  Konewka jest ozdobiona po obu stronach, motywy troszkę się różną.
 
Konewka zyskała także drobne kropeczki, które wyszły spod ręki Marty, bo obawiałam się, że jak ja się nimi zajmę, to nie będzie to dobrze wyglądało;) Wystarczy, że jak robiłam duże kropy, to każda wyszła inna.
Jeszcze niedawno wydawało mi się, że dobór motywów na zdobiony przedmiot, to w miarę prosta sprawa. Podoba mi się jakiś wzór, naklejam i już. Jednak nie jest to takie proste;) Wybór serwetek i papierów do decu, farb, preparatów, szablonów jest tak ogromny, że można doznać zawrotu głowy;) Mam zamiar odświeżyć stare metalowe skrzynki kupione wiele lat temu w IKEI, postanowiłam, że będą w klimatach morskich i tu się kończy moja pewność;) Szczegóły pracy, czyli motywy, kolory - to dopiero będą decyzje;))

Serdecznie Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem, bardzo było mi miło je czytać;) Cieszę się, że zaglądacie, zwłaszcza, że ja ostatnio nie mam na rewizyty wystarczająco dużo czasu;(

Życzę dobrej pogody i ZDROWIA, i idę sobie chorować (teraz przesilenie jesienne, potem będzie zimowe, a na zakończenie wiosenne i tak 2/3 roku z głowy. Eh, starość...)

czwartek, 13 września 2012

W bieli

Przeznaczenie kompletu widoczne na pierwszy rzut oka;) Strasznie długo czekałam, żeby go pokazać, najpierw na uroczystość, potem na zdjęcia Panny Młodej. Zdjęć oficjalnych póki co nie mam, ale już mnie strasznie męczyło, żeby pokazać dzieło;)


Suknia miała dość bogatą aplikację o wzorze kwiatowym z perełek i kryształków na stanie, więc żeby nie przeładowywać dekoltu powstała tylko bransoletka i kolczyki. Delikatne, koronkowe.


Komplet powstał z perełek Creme Rose i kryształków bicone Swarovskiego ubranych w srebro (kuleczki, zapięcie, sztyfty).



Bransoletka cudownie układa się na nadgarstku, jest miękka, otulająca, a jednocześnie ma przyjemny ciężar. Przyjemne uczucie luksusu;)


Komplet wyszedł bardzo efektownie;)
Kolczyki są mojego pomysłu, ale wzór bransoletki niestety nie, został znaleziony w sieci. Odszukam źródło i zamieszczę. Odszukałam;) Jest tu.

Post pisałam w strasznym rozgardiaszu i zapomniałam pochwalić się i podziękować bluefairy za wyróżnienie - przepraszam Cię, Błękitna Wróżko;) Mam nadzieję, że Cię nie uraziłam;) Wyróżnienie dostałam takie, o:


Słodkie;) Dziękuję;)) Dla młodziaków (blogów młodziaków, bo ja to już nie...) do 200 obserwatorów i powinnam je oddelegować do kolejnych pięciu blogów. Zadanie mnie przerasta, bo zaglądam z przyjemnością na wiele blogów i wybranie tylko pięciu jest po prostu niemożliwe, wiele osób chciałabym wyróżnić;) Autorki blogów spełniających warunek 200 obserwatorów - proszę częstujcie się słodką babeczką do woli;))

czwartek, 6 września 2012

Szkatułki

Decoupage chodzi za mną od dawna, nawet coś sama próbowałam robić posiłkując się wiedzą z internetu, ale efekty były dalekie od poprawności. W końcu zdecydowałam się na szkolenie u Pani Marty. Styl, w jakim Pani Marta zdobi swoje prace bardzo mi się podoba, do obejrzenia w Deco-Pasji. Na szkolenie wybrałam się z moją 8-letnią córką, która bardzo chętnie bierze udział we wszelkich warsztatach rękodzielniczych. Miałyśmy szczęście, bo pomimo, że warsztaty były 1 września, to do 'szkoły' przyszłyśmy tylko my;) I było fajnie;) Pod okiem Pani Marty zrobiłyśmy szkatułki zdobione serwetkami, wzorami z szablonu, troszkę malowane i patynowane. Wyszło tak:


Spytałam moją córę, czy zgadza się, żebym pokazała też jej szkatułkę, na co odpowiedziała: 'Pewnie, przecież moja szkatułka jest ładniejsza' ;)) To macie zagadkę: którą szkatułkę zrobiła moja 8-latka, a którą ja?


Na bokach szkatułek są zdobienia z masy strukturalnej zrobione przy wykorzystaniu szablonów z motywem ptaszka powyżej, a bluszczowej gałązki poniżej. Bardzo fajnie to wygląda i przyjemnie 'ogląda się' palcami.


Całości dopełnia lekkie podmalowanie farbami i patynami. Z efektów pracy jestem bardzo zadowolona, mam nadzieję że już załapałyśmy jak to się robi i samodzielne prace też się nam udadzą. A do Pani Marty pewnie jeszcze na jakieś szkolenie się wybiorę.

Chciałam jeszcze zachęcić do włączenia się w akcję wsparcia rehabilitacji małego chłopca, Maćka, więcej możecie dowiedzieć się TU, albo klikając w banerek u góry mojego bloga, po lewej stronie. Ja na loterię przekazałam dwie pary kolczyków, nic wielkiego, ale może komuś się spodobają i zechce je nabyć, a pieniądze zasilą fundusz Maćka. Zachęcam;)



Bardzo dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze, Bardzo mi miło, gdy czytam tyle ciepłych słów;) Znowu jestem w niedoczasie, i pomimo, że zaglądam na Wasze blog i podziwiam, to rzadko zostawiam komentarz, bo strasznie wolno piszę;( Po niedzieli nadrobię;)
Pozdrawiam

P.S. Rozwiązanie zagadki szkatułkowej: Marta zrobiła szkatułkę z ptaszkami, ja z magnolią. Oczywiście wspierała nas, pokazując co i jak, a czasami troszkę pomagając Pani Marta, instruktorka. Za co bardzo dziękuję;)

czwartek, 30 sierpnia 2012

Pamiątka z wakacji;)

Do zrobienia bransoletki z kostek Tila zbierałam się dobre pół roku, jak nie dłużej;) W głowie mam jeszcze kilka takich 'błyskawicznych' projektów. Kiedyś pewnie powstaną;)
Pamiątka z wakacji, bo ta bransoletka też powstała na plaży;)) Nie mam żadnego specjalnego ustrojstwa do transportu koralików i pracy w terenie - w tej roli sprawdza się tekturowe pudełko i jego pokrywka, która na czas 'robót', po wyścieleniu specjalną matą, staje się podręcznym stolikiem. Jakby ktoś pytał;)
Pomysł na taką bransoletkę miałam nie tylko ja, niestety;( W ubiegłym tygodniu, na jednym z podglądanych blogów, nawet znalazłam tutorial jak takie coś wypleść. Ja troszkę sobie utrudniłam zadanie, bo nie chciałam, żeby było widać nitkę na brzegach bransoletki i plotłam ją wzdłuż. W poprzek jest szybciej i prościej, ale za to u mnie nie ma widocznych nitek;) Ale ewentualną następną zrobię już poprzek;))


 Bransoletka jest fajna, lejąca, miękko układa się na nadgarstku.

Zapięcie jest metalowe, magnetyczne. Jaka szkoda, że oczka z zapięcia nie chciały się dostosować do moich oczekiwać i ulokować się w tych miejscach, co sobie zaplanowałam. I w ogóle jest ich o jedno za dużo:) Same problemy;))

Tila mają pewną, niewielką, możliwość poruszania się, co powoduje, że są w różnych płaszczyznach względem siebie i różnie odbijają światło, więc bransoletka mieni się i połyskuje w zupełnie nieprzewidywalny sposób.
Z resztek kosteczek miałam zamiar zrobić sobie pierścionek, ale zanim powstał wakacje się skończyły i pierścionek należy już do grona projektów 'błyskawicznych' z odroczoną realizacją;)

A tak przy okazji - ile czasu zajmuje Wam powrót do codzienności po jakiejś dłuższej przerwie? Mi średnio ok. 2 tygodni, wiec jeszcze żyję na 'minusie' organizacyjnym;) Zawsze mam nadzieję, że w ciągu kilku dni wszystko się wyrówna, ale najczęściej jest tak, że pewne plany, zadania, projekty wpadają do czarnej dziury pt. 'niepilne' i już tam zostają na wieki;) Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tak ma - będzie mi raźniej;)

Dziękuję za opinie pod poprzednim postem;) Ażurowe plecionki bardzo mi się spodobały i mam nadzieję, że jeszcze coś fajnego uda mi się wymyślić na ten temat.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Pajęczynka

Podróże zakończone, skóra tu i ówdzie podpieczona;) można wrócić do codziennych zajęć.
Wrzucam dużo zdjęć, a na nich wspomnienia z wakacji. Oczywiście rękodzielnicze wspomnienia, no bo co innego można robić na plaży niż leniwie wyplatać koraliki;)? Bransoletka została zrobiona na podstawie wzoru Marcii Abney (Beadwork). Jest bardzo delikatna, koronkowa, jak pajęczynka właśnie. Taka na bardziej uroczyste okazje. Powstawała nieśpiesznie, w końcu to były wakacje, ale ładnych kilka godzin trwało zanim się zmaterializowała;) Tonacja jest ogólnie granatowa, wykorzystałam matowe Miyuki w rozmiarze 11 i metalizowane 15 TOHO. Z góry uprzedzam, że zdjęcia nienajlepsze, bo 15 są bardzo błyszczące i aparat (bo przecież nie ja;) ) nie radził sobie z ustawieniem ostrości i koloru.




Tak wygląda zapięcie. Wbrew pozorom dobrze trzyma, wszystkie codzienne czynności przetrwało bez rozpięcia, więc na większe wyjście pewnie też się sprawdzi;)
Powstanie jeszcze w przynajmniej jednej wersji kolorystycznej, czarno-srebrnej, jak oryginał, bo pomimo kilku prób kolorystycznych, chyba w oryginale jednak wygląda najlepiej. Ale oczywiście trochę to potrwa, zanim znów zabiorę się za ten wzór i sprawdzę doświadczalnie w całości;) Do bransoletki wyplotłam też kolczyki, starałam się, żeby pasowały, więc było kilka prób, ostatecznie wyglądają tak:



Na tej samej bazie kombinowałam też inne rozwiązania, fajnie wyszły jeszcze takie prawie koła:



Która wersja kolczyków Waszym zdaniem lepiej pasuje do bransoletki? Pomijając oczywiście kolorystykę, bo przy kolejnej próbie już nie mogłam patrzeć na granaty;)

Wiecie, że byłam na urlopie na Ukrainie, ostatecznie dotarliśmy aż do Odessy i ciepłego Morza Czarnego. Mam bardzo pozytywne wrażenia z wyjazdu, właściwie to polecam ten kierunek na wakacje. Zdjęć nie będę wrzucać, bo można wiele znaleźć w sieci. Nie wiem, z czym Wam kojarzy się Ukraina, ja miałam różne wyobrażenia, ale nigdy nie myślałam, że jest to kraina... pól słonecznikowych. Po horyzont!


Generalnie krajobrazy są bardzo przyjemne dla oka, szerokie perspektywy, rozległe widoki albo sfałdowane, morenowe (?) wzniesienia. I góry - niezbyt wysokie, ale malownicze. Tylko ta bezładna zabudowa trochę psuje klimat. No i przemieszczając się po bocznych drogach na Ukrainie postanowiłam nie narzekać na nasze - tam to dopiero są ubytki nawierzchni:) Choć są wyjątki -  drogi typu ekspresowych są naprawdę niezłe i jeździ się po nich szybciej i wygodniej niż po wielu naszych. Jakoś tak nie ma co chwilę ograniczeń do 50 km;) Jakby ktoś chciał odrobinę szczegółów zapraszam na maila;)

Dziękuję bardzo za tak dużo miłych komentarzy pod poprzednim postem i a'propos dyplomu i bransoletek - jest mi baaaardzo miło;) Jeszcze raz dziękuję - może zacznę nowe studia, żeby potem znowu poczytać miłe wpisy;))